„Ani jednej więcej” to hasło, które głośnym echem przetoczyło się w polskim społeczeństwie już dwukrotnie.
Dwie tragiczne historie
Pierwszy raz hasło to pojawiło się w związku ze śmiercią p. Izabeli z Pszczyny pod koniec września ub. r. Kobieta będąc w 22. tygodniu ciąży (1) trafiła do szpitala, kiedy odeszły jej wody płodowe.
Kobieta w ostatnich chwilach swojego życia wysyłała dramatyczne smsy do swojej matki. Wynika z nich, że lekarze, których działanie podyktowane było przez antyaborcyjny wyrok Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 r. (2), czekali na obumarcie płodu. Dobę po tym, gdy doszło do jego obumarcia, u 30-letniej pacjentki doszło do wstrząsu septycznego.
Kobieta zmarła, osieracając 9-letnią córkę.
Drugi raz na ulicach słowa te wybrzmiały rok później, w reakcji na śmierć p. Agnieszki, 37-letniej kobiety będącej w ciąży bliźniaczej. Zgłosiła się ona do szpitala 21 grudnia. Na miejscu w dniu 23 grudnia 2021 r. stwierdzono obumarcie jednego z płodów. Lekarze nie usunęli dziecka, pozostawiając zmarły płód w ciele kobiety, licząc tym samym na uratowanie drugiego bliźniaka. Niestety, drugi z płodów obumarł 29 grudnia.
Lekarze podjęli niezwłocznie decyzję o zakończeniu ciąży. Jednak dopiero 31 grudnia zabieg ten stał się możliwy do wykonania i doszło do poronienia. Pacjentka była hospitalizowana jeszcze w kolejnych tygodniach, a następnie wypisana ze szpitala. W dniu 24 stycznia, w związku z pogorszeniem się jej stanu, ponownie przyjęto ją do szpitala.
Niestety – w dniu następnym kobieta zmarła.
Sytuacje tylko pozornie podobne
Obie te sprawy mają ze sobą wspólne początki i wspólny tragiczny finał. Zarówno pierwsza jak i druga sprawa dotyczy kobiety, która trafiła do szpitala w związku z powikłaniami ciążowymi.
W obu przypadkach lekarze, mimo obumarcia płodu, nie zdecydowali się na przeprowadzenie zabiegu aborcji/indukcji porodu. Obie matki zmarły.
Na tym jednak prawdopodobnie podobieństwa się kończą. Zaznaczam, że piszę jedynie na podstawie tego, co wiem z relacji tzw. medialnych. Jeżeli jednak jakieś szczegóły różnią się co do faktów, nie ma to znaczenia dla tego, co chciałabym Państwu powiedzieć na przykładzie tych spraw.
Głosy lekarzy
W sieci pojawiły się głosy stwierdzające, że lekarze postępowali zgodnie z wiedzą medyczną. Że nie zawinił tutaj szpital, lecz zawiodły obowiązujące procedury.
W sprawach medycznych bowiem chodzi o to, aby lekarz dochował należytej staranności w doborze leczenia zgodnego z aktualną wiedzą medyczną. Wprawdzie tam, gdzie mamy do czynienia ze śmiercią w szpitalu, zawsze mamy do czynienia z tragedią.
Nie zawsze jednak mamy do czynienia z czyjąś winą.
Absolutny brak zaufania
Tymczasem przykład dwóch opisanych przeze mnie spraw – niezależnie od odpowiedzialności konkretnego lekarza czy szpitala, świadczy o zupełnie innym zjawisku. Na co być może mało kto zwrócił uwagę, to fakt, że wskutek nieprzemyślanej, antyspołecznej polityki aborcyjnej w naszym kraju, legislator doprowadził nasze społeczeństwo do stanu absolutnego braku zaufania.
Nikt nikomu już nie wierzy.
Lekarze nie wierzą wymiarowi sprawiedliwości. Wątpią, że stanie po ich stronie, kiedy podejmą decyzje nawet zgodne z aktualną wiedzą medyczną, a jednak sprzeczne z wypowiedziami moralistycznymi polityków z pierwszych stron gazet.
Pacjenci nie wierzą lekarzom, że zastosowane przez nich leczenie nie będzie zgodne z dobrem pacjenta i aktualną wiedzą medyczną, lecz spodziewają się, że lekarze kierują się w swoim działaniu jedynie strachem przed ewentualnymi konsekwencjami karnymi.
Wreszcie zaś społeczeństwo nie wierzy już chyba nikomu. Nie wierzy ani lekarzom, ani wymiarowi sprawiedliwości, ani politykom, którzy ustanowili bądź zainicjowali procesy legislacyjne, które doprowadziły do obecnego stanu rzeczy.
Droga do odbudowania tego utraconego zaufania będzie niestety długa i trudna. Warto wykonać pierwszy krok i głośno mówić o prawach, jakie przysługują pacjentom, nawet w obecnie funkcjonującym systemie.
Bo wiedza, to władza, podobno.
***
* Co ciekawe, dopiero bezpośrednio po fali protestów z 6 listopada 2021 r., resort zdrowia opublikował komunikat wyjaśniający. Czytamy w nim m.in., że:
W standardzie określonym przez Krajowego Konsultanta ds. Położnictwa i Ginekologii, w przypadku ustalenia oznak zagrożenia życia płodu po skończonym 22 6/7 tygodniu ciąży trzeba rozważyć zakończenie ciąży, pozostawiając decyzję kobiecie, po udzieleniu wyczerpujących informacji dotyczących zagrożenia życia płodu i szans na jego przeżycie (uwzględniając szanse na prawidłowy rozwój).
(1) Warto wspomnieć, że w Polsce poród przed ukończeniem 22. tygodnia ciąży traktowany jest jako poronienie, zaś od 23. tygodnia można mówić już o porodzie przedwczesnym.
(2) Trybunał Konstytucyjny 22.10.2020 r. stwierdził, że aborcja z powodu „ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu” jest niezgodna z konstytucją. Rząd wniósł sprawę do Trybunału po tym, jak parlament nie zdołał przyjąć ustawy o takim samym skutku. Orzeczenie weszło w życie 27 stycznia 2021 r.
***
Sprawa medyczna
Zasada jest prosta: gdy doszło do wyrządzenia szkody, to ten, kto ze swojej winy ją wyrządził, jest zobowiązany do jej naprawienia. Wyrządzenie szkody musi być więc bezprawne. Ponadto musi być ktoś winny, a pomiędzy działaniem tej winnej osoby a szkodą musi jeszcze zaistnieć tzw. związek przyczynowy.
Krótko mówiąc, odpowiedzialność szpitala, innej placówki medycznej czy lekarza powstanie tylko wówczas, gdy ktoś zawinił. Działał bez poszanowania zasad wynikających z aktualnej wiedzy medycznej oraz gdy przez to właśnie działanie doszło do szkody… [Czytaj dalej…]
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }